Efekt był dość kiepski, bo gdy próbował je przesunąć (bez wykonpywania z ziemi, żeby kobieta się nie zorientowała), przypadkiem je złamał i wpadł w przygotowane na później materiały. Efekt był naprawdę żałosny. Obity łokieć to nie jedyna rzecz, jaka mu miała w późniejszym czasie przypominać o tym, że zachował się jak dzieciak. Wkroczył na plac budowy, zrobił rozpierdol i obrażony to zostawił, by nalać sobie jeszcze trochę alkoholu. Nie pomyślał o tym, żeby to jakoś do porządku doprowadzić, zanim się tutaj pojawi rano. Elio, nawet po alkoholu, i tak wstawał zadziwiająco wcześnie. Niewystarczająco jednak, bo okazało się, że to ona pierwsza zobaczyła rano ten bałagan. Kiedy stanął w kuchni z kawą, dostrzegł ją, gdy badała najwidoczniej, czy cokolwiek z tego drzewka jeszcze pozostało. Zaklął w duchu, wiedząc, że musiał jej to jakoś ładnie wyjaśnić.
— Nie sądziłem, że będziesz tak wcześnie — zaczął, bo nie kłamał. Jego pijany mózg uznał, że rano uda mu się zatrzeć dowody zdrobni i nie będzie musiał świecić oczami przed nią. Niestety jednak nieco się spóźnił, więc wypadało przeprosić. Zanim jednak się na to zdobędzie, po prostu zakłopotany przyglądał się zniszczeniom, które powstały z jego winy. — Chcesz kawy na początek? — zapytał. Prawdopodobnie jej zniechęcenie ogólne, czy cokolwiek teraz czuła, byłoby dobrym powodem ku temu, by sięgnąć tym bladym świtem po alkohol, a nie kofeinę, ale jednak jej tego nie zaproponował. Jeśli będzie chciała, to jej naleje, on jednak zamierzał odpocząć, bo zachował się jak skończony kretyn.
Lowrenn R. Heatherton