008
Od kilku dni problem był z wodą, która okazała się zanieczyszczona, co Barty’ego mocno zaniepokoiło. Kalkulował od chwili ten informacji, ile razy dawał ją pić Frankie, ale bezpieczna zdawała się być w końcowym rozrachunku, sam czuł się dobrze, więc nie wszczynał niepotrzebnej paniki. Za domem za to zainwestował w kolektory wody, które pozwalały choć trochę jej nazbierać w ciągu dnia, co na wieczorny prysznic pozwalało, kiedy zmęczony już był po pracy czy przygotowywaniu dziecięcego pokoiku.
Szczęśliwy bardzo otworzył, gdy Frances do drzwi zapukała i do środka ją wpuścił, dając jej przelotnego buziaka w głowę. – Wody wciąż nie ma, ale nazbierało się jej już w kolektorze trochę. Poza tym przyszło łóżeczko i komoda do pokoiku dziecka. – Powitał kobietę szybkim sprawozdaniem. Od kilku dni zwozili już rzeczy Frankie do domu swojego, a przyjazd jej teraz był raczej symbolicznym wprowadzeniem się. Miała swój pokój, mogła czuć się tu jak u siebie, a Barty z sił całych dbał, aby niczego jej nie brakowało. – Wyschła też farba na ścianie i bardzo ładnie wygląda, chcesz zobaczyć? – Kilka ostatnich dni w sklepach spędzili, wybierając detale do pokoiku, w którym zamieszkać ich dziecko miało. Kolory ścian, kolory tekstyliów, wykończenia, które Frances wskazywała palcem za to Barty obiecał pomysły jej zrealizować w pomieszczeniu. Nie było to życie, które przewidywać sobie miał w zwyczaju, choć było ono stokroć lepsze niż to, którym żyć mu przychodziło przed poznaniem Frances.
frances steinhart