Jak co roku, Monterey, miasteczko bez dwóch zdań żyjące w zgodzie z wodą, w rytm jej pływów, zdecydowało się zorganizować huczne obchody World Water Day. Za każdym razem rządzący stawiają na inny sposób uczczenia tego wyjątkowego dnia. Raz są to różnego rodzaju aukcje, w czasie których można wygrać, na przykład dzień na luksusowej łodzi napędzanej energią słoneczną. Innym razem festyn, na którym rodziny z dziećmi mogą przyjść, zjeść lokalne przysmaki i wesprzeć tym samym fundację działającą w mieście, której celem jest oczyszczanie nadmorskiego środowiska Monterey. W tym roku zdecydowano się na jeszcze inną aktywność, którą jest gra terenowa!
Po podzieleniu was na grupy burmistrz Monterey wręczył każdemu z was kopertę ze współrzędnymi pierwszej lokacji:
36º 35' 27.057" N 121º 53' 17.682" W
To właśnie ona naprowadziła was do ścieżki, gdzie zaczynacie.
KWESTIE TECHNICZNE DLA PRZYPOMNIENIA:
— prosimy o wyraźne zaznaczenie numeru, który został wylosowany;
— po czterech postach możecie wołać na disco, że jedna runda za wami i czas teraz na MG;
— starajcie się nie rozpisywać, by gra szła sprawnie;
— możecie założyć, że wasze postacie biegają po całym mieście, jednak wszystkie posty zamieszczacietutaj.
detektyw w wydziale zabójstw, san jose police department
about me
when you move — I'm put to mind of all that I wanna be; when you move — I could never define all that you are to me
168 cm
26 y/o
wydra za napisanie kartydipsy - the relationship gurustevo - the multiholicqueenie - the social butterflymisha - the aesthetic queenpearl - the ghostwriterskittles - the rainbow freakworld water day - participation bage
..........Początkowo nie była przekonana co do tego eventu. Uważała bowiem, że ma lepsze rzeczy do roboty, niż latanie po mieście w ramach gry terenowej, którą zorganizowano w Monterey. Kiedy jednak jedna z jej przyjaciółek wytknęła jej, że ostatnio jedyne, co robi to pracuje i już dawno nie robiła niczego dla zabawy, musiała przyznać jej rację. Co prawda początkowo pomyślała, aby po prostu wyjść do jakiegoś baru ze znajomymi, ale w końcu dała się przekonać — zapisała się na tę cholerną grę, jednocześnie ciągnąc ze sobą Olliego, bo ponoć w towarzystwie raźniej, prawda? Dopiero potem zorientowała się, że z jego nogą ciągłe chodzenie może nie być dla niego dobre, ale z drugiej strony może właśnie tak trzeba? Rozchodzić to jego nieszczęsne kolano, wzmocnić je, aby z czasem mógł zacząć normalnie chodzić. Kto wie, na pewno nie ona, bo żaden z niej lekarz. ..........Na miejsce zbiórki pojawiają się jednak we dwójkę; tak, jak zostało to zaplanowane. I całe szczęście okazuje się, że są w jednej grupie, razem z dwoma kobietami — jedną niewiele starszą od drugiej. Żadnej z nich jednak nie zna, choć prawdopodobnie kilka razy minęła je gdzieś kiedyś na ulicach miasteczka. ..........— Cześć, jestem Isla — przedstawia się z uśmiechem, witając się z obiema nieznajomymi. Zapewne trwa to przez moment, to całe wymienianie się uprzejmościami, ale kiedy chwila zapoznania mija, całą czwórką powoli ruszają w odpowiednim kierunku. ..........— Jeśli będziesz czuł, że to dla ciebie za dużo, to mów, okej? — rzuca cicho w kierunku Olliego, idąc z nim ramię w ramię. Posyła mu lekki uśmiech, a potem spogląda na ich towarzyszki. ..........— To czego tak właściwie szukamy? Jakichś wskazówek, tak? — pyta nieco głośniej, słowa kierując już do całej grupy. Przy okazji rozgląda się też dookoła, bo chociaż jest detektywem i wydawać by się mogło, że będzie to dla niej bułka z masłem, w grze terenowej bierze udział po raz pierwszy. Może ktoś ma w związku z tym odrobinę więcej doświadczenia?
Szczerze mówiąc, kiedy Isla wyskoczyła mu z propozycją, by wybrali się na jakieś miasteczkowe wydarzenie, z początku Ollie miał wielką ochotę odmówić. No bo i jakby miał brać w tym udział? Kulejąc sobie za wszystkimi, a potem w połowie sprawy narzekać, że noga go boli, ma dość i ogólnie to wraca do domu? No, jakoś mu się to nie widziało.
Z drugiej strony, jakoś nie umiał odmówić Lawson. Więc, po chwilowym wahaniu, zgodził się, szczerząc się jak dureń i rzucając to słynne "czemu nie". Pal licho ból, to umiał wytrzymać, w końcu siedział w wojsku ponad dwie dekady. Jakaś część niego bała się, że spotka Theresę (skoro ostatnio jakoś zdołał wpaść na nią na cmentarzu, to kto wiedział, co jeszcze miał w planach zgotować mu los?), inna część bała się, że rzeczywiście nie da sobie rady i będzie musiał w połowie wycieczki (czy co to tam miało być) zwinąć się do domu - a nie chciał, przede wszystkim, odciągać od Isli. Po tym, jak ostatnio pokłócili się, kto ma spać na kanapie, to coś mu mówiło, że poturlałaby się razem z nim w drogę powrotną, chcąc upewnić się, że nic mu nie będzie - z jednej strony doceniał troskę, ale z drugiej przecież był już podobno dorosłym facetem, nie?
Na miejsce zbiórki dotarli dość prędko, a West nawet bardzo nie kulał. Mężczyzna jednak nieco głupio się czuł - jakoś tak gdzieś we łbie zakorzenione miał, że takie gry to dla dzieci. No, ewentualnie nastolatków. Przedstawił się (to jest, mruknął pod nosem, że nazywa się Ollie), witając się z nieznajomymi. Wywrócił oczami na słowa Isli, potrząsając nieco głową. — Przestań się tak zamartwiać i skup się na tym, żeby się dobrze bawić może, co? — burknął nieco rozbawiony, sprzedając jej naprawdę delikatnego kuksańca w bok - bo jakby walnął z całej siły, to mogłoby kobietę z butów wystrzelić.
W sumie to było dobre pytanie. Czego tak właściwie szukali? Śladów? Więcej kopert? Może jakichś strzałek na ziemi czy znakach wyrytych na drzewach? Nie miał pojęcia - więc milczał, nie widząc na razie powodu, by się odzywać.
Jensen niestety nie dał się namówić na zabawę, wykręcał się byciem zajętym. Blondynka natomiast postanowiła wykorzystać dzień wolny. Prowadzenie własnego baru było bardzo intensywne, a sama Nadine po prostu nabrała ochoty na to, żeby wykorzystać ten czas bardziej produktywnie. Czytanie książek i popalanie wiśniowych cygaretek nie było w cenie. Tak zawsze mogła poznać nowe twarze, a może i odświeżyć jakąś starą znajomość. Ekscytowało ją to i cieszyła się jak dziecko przed odpakowywaniem prezentów na Boże Narodzenie. Czytając kryminały, uwielbiała podążać tymi wszystkim poszlakami i krokami, więc jak tylko dotarła do niej pierwsza wskazówka, od razu wystrzeliła w poszukiwaniu miejsca z lokalizacji.
Dotarła pierwsza na miejsce, jej ulubione trampki ją nie zawiodły. Była pierwsza i jeszcze nikogo nie było. Rozejrzała się tylko, ale nie chciała zaczynać bez innych, wiec zapaliła cygaretkę i czekała na zbliżające się osoby. Gromadka zebrała się szybko, przywitała się z każdym wypowiadając krótkie Cześć. Jestem Nadine. Paląc stała bardziej z boku, nie chciała na nikogo kopcić, bo pamiętała czasy, kiedy dym tytoniowy niesamowicie ją irytował.
Kiedy skończyła, od razu zaangażowała się w całą zabawę:
- To jak, zabieramy się do roboty? – Z zaraźliwym uśmiechem na ustach spojrzała na pozostałych graczy. Isla i Ollie ewidentnie się znali, co nie umknęło jej uwadze, ale też jej nie przeszkadzało.
Rozejrzała się, stali dokładnie w punkcie, w jakim mieli stać. Nie był to środek niczego, ale jedyne co mogli przejrzeć to okoliczne krzaki i oddalony kawałek dalej rów melioracyjny:
- Myślę, że możemy pogrzebać w krzakach – wskazała skinieniem głowy krzaczory po jednej i drugiej stronie ścieżki. – Tam jest jeszcze rów – tym razem uniosła rękę. – Tylko jest oddalony odrobinę od wytycznych, które otrzymaliśmy.
Sama zaczęła przeglądać liście krzaków, szukając… W sumie to mogło być wszystko.
detektyw w wydziale zabójstw, san jose police department
about me
when you move — I'm put to mind of all that I wanna be; when you move — I could never define all that you are to me
168 cm
26 y/o
wydra za napisanie kartydipsy - the relationship gurustevo - the multiholicqueenie - the social butterflymisha - the aesthetic queenpearl - the ghostwriterskittles - the rainbow freakworld water day - participation bage
..........Dobrze bawić? ..........No tak, przecież po to się zgłosiła — żeby dobrze się bawić. Jeśli jednak miałaby być szczera, lepiej pewnie bawiłaby się w swoim mieszkaniu, przed telewizorem, z Olliem u boku i piwem w dłoni. No ale skoro już ich w to wpakowała, trzeba chociaż spróbować, prawda? Szczególnie że reszta grupy prawdopodobnie serio chce się dobrze bawić, a może nawet i wygrać całą tę grę. Jej na wygranej nie zależy, choć musi przyznać, że uczucie satysfakcji zapewne byłoby miłe, nie mówiąc o nagrodach. ..........— Dobra, dobra. — Wywraca teatralnie oczami, uśmiechając się szerzej, gdy daje jej lekkiego kuksańca w bok. Zaraz jednak jej uwaga skupia się na innych, a także na szukaniu wskazówek. Na martwienie się o Olliego przyjdzie jeszcze czas, a w zasadzie będzie miała na to prawdopodobnie jeszcze wiele czasu, skoro tym razem mężczyzna zostaje w miasteczku na dłużej. ..........— Wskazówka niekoniecznie musi być gdzieś pieczołowicie ukryta. Równie dobrze może być gdzieś na widoku, podobno najciemniej pod latarnią — mówi, rozglądając się dookoła. Skoro część wzięła się za przeszukiwanie krzaków, ona sprawdza te bardziej widoczne miejsca, jak samą ścieżkę, trawę i ławki znajdujące się obok drogi. Nagle, pod jednym z kamieni, zauważa coś, czego normalnie tam być nie powinno. — Chyba coś znalazłam! — rzuca, podejmując kopertę, której przygląda się uważnie. Podchodzi do reszty grupy, machając znalezionym przedmiotem z zadowoleniem. No, wcale nie jest to takie trudne, jak myślała, że będzie. ..........Na razie.
Cała grupa zabrała się za szukanie, ale to Isla postawiła na to, że „najciemniej pod latarnią” i szybko podeszła do nich z piękną różową kopertą. Tego koloru ciężko było nie zauważyć:
-Pokazuj! Co tam jest. – Zachęciła dziewczynę do otwarcia i pokazania zawartości tej „papeteryjnej landrynki”. Kiedy tylko otworzyła kopertę, ich oczom ukazały się dwie litery wycięte z gazety – hi oraz y. Nadine nie była już taka podekscytowana grą jak na samym początku. Była cienka we wszelkie literowe zgadywanki, wisielca, Scrabble i inne tego typu zabawy. Nie wiedziała czemu, w końcu czytała sporą ilość książek i łatwo powinna załapywać słowa. Coś było w tym wszystkim, co jednak działało jej na nerwy:
- Cholera. Przecież to może być wszystko. – Jęknęła i sięgnęła po telefon, żeby spróbować znaleźć coś sensownego jeżeli chodziło o okoliczne miejsca. Mieszkała w tym miasteczku od urodzenia, ale nie dość, że miała słabą orientację w terenie, to czasami kolor jej włosów zobowiązywał. Lubiła z tego żartować, ale byłoby jej o wiele łatwiej gdyby ktoś jej kazał cos policzyć. Nawet w głowie, była jak kalkulator. Literki nigdy nie były jej bajką:
- Któraś ze szkół Monterey High School, Highland Elementary School? – Rzuciła luźną myśl z nadzieją, że ktoś będzie bardziej zorientowany w miejscowych. Przydałby im się w zespole jakiś taksówkarz, pewnie byłby w stanie im pomóc o wiele bardziej.