Pod jego drzwiami stawił się w towarzystwie ciasta, butelki truskawkowej lemoniady i ogromnego niepokoju, z którym nie do końca sobie radził. Być może popełniał błąd. Być może to, że tamtego wieczoru na parkingu Achilles złapał go za dłoń było podyktowane tylko tym, że był pijany i nie do końca racjonalnie myślał, ale Presley im dłużej myślał, tym mniej w to wierzył. Widział go przecież wtedy, a potem miał wiele bezsennych nocy spędzonych na analizowaniu tego, co zaobserwował; smutne oczy, błagalne spojrzenia, wtulanie się w jego kurtkę, która musiała nim przecież pachnieć. I to, jak mocno splatał ich palce, nie tylko w karetce, ale także w drodze do domu w Glenwood. Jeszcze długo po tym, jak go wysadził pod domem, czuł delikatne mrowienie w dłoni, którą były mąż wcześniej trzymał wyjątkowo mocno. I szczerze, jak dla niego mógłby nie puszczać, naprawdę nie byłoby mu z tego powodu przykro czy źle. Był fatalnym przypadkiem, to prawda, ale od rozmowy z Heather chyba nie miał siły już dłużej się oszukiwać. Nie potrafił zapomnieć o Achillesie, chociaż stawał na głowie próbując w ciągu ostatnich lat, a także paru minionych miesięcy odkąd tu wrócił. Próbował na wszystkie sposoby, ale jego organizm nie był w stanie przestać go na dłuższą metę pragnąć i potrzebować, a Presley był zmęczony dłuższym okłamywaniem siebie. Dlatego właśnie próbował poczynić krok w kierunku przestania, bo coraz mniej sensu to miało. Dlatego nie było żadnego smsa, żadnego połączenia, balonika, kartki. Z tego powodu przyszedł do niego po prostu z tymi małymi podarunkami i to byłoby ogromne niedopowiedzenie gdyby pominąć, że postarał się nawet przy tym wyglądać jakoś tak lepiej i bardziej elegancko, niż na co dzień. Jak jakaś zakochana nastolatka... było mu trochę głupio, ale na myśl o tym, że może znowu będzie mógł dziś potrzymać go chwilkę za rękę to wszystko odchodziło w niepamięć, naprawdę, zupełnie jak za machnięciem czarodziejską różdżką. Odgarnął z czoła włosy, które były już zdecydowanie dłuższe, niż by sobie życzył i zapukał raz, drugi. Pierwszy wydawał mu się za cichy i za krótki. I czekał, chociaż nie był pewien, czy mężczyzna w ogóle był w domu.
achilles fernsworth